wtorek, 11 lipca 2017

Marzy mi się

i w dodatku coraz częściej tak mam ...
otóż marzy mi się, że jest inaczej, niż jest.




Że na przykład
siedzę sobie i przychodzą mi różne pomysły do głowy,
dziewiarskie pomysły oczywiście
nieskrępowane żadnymi ograniczeniami.

Wymyślam sobie coś.

Wydaje mi się, że to coś całkiem fajnie mi się wymyśliło,
więc
wstaję,
wkładam buty i idę do sklepu za rogiem.

Albo do tego po przeciwnej stronie ulicy.

Staję przed regałami i wybieram sobie włóczkę,
która idealnie wstrzeli się w to moje coś.

Patrzę na różne grubości.
I na różne sploty, skręty i faktury.

Macam, miziam, przytulam.

Oglądam pod światło i ze światłem.

Decyduję, czy wolę to coś z gładkiego połyskliwego jedwabiu,
czy może z alpaki z leciutkim włoskiem.
Albo może najlepiej spasuje mięciutki kaszmir?

Wybieram sobie najpiękniejsze ze wszystkich kolory.

Biorę jeden motek i płacę.

Wracam do domu, chwytam za druty.

Rozpoczynam moje coś,
i po jakimś czasie widzę, że to jeszcze nie jest ideał.

Wkładam buty i idę do sklepu za rogiem.

Albo do tego po przeciwnej stronie ulicy.

Stoję, patrzę, przebieram, wybieram.
Wiem już lepiej, co mi potrzebne, więc szukam wytrwale.
Motek za motkiem,
kłębek za kłębkiem,
precel za preclem.

Wreszcie jest - mój ideał.

Biorę jeden motek i płacę.

Wracam do domu, chwytam za druty.

Rozpoczynam moje coś, i okazuje się, że tym razem trafiłam.

Z błogością w sercu dziergam, aż skończy się motek.
Niby jestem dopiero w połowie, ale to zupełnie nie psuje mojego nastroju.

Wkładam buty i idę do sklepu za rogiem.

Albo do tego po przeciwnej stronie ulicy.

Już teraz nie muszę wybierać,
wiem po co przyszłam.

Kupuję drugi motek mojego ideału.

Wracam do domu, chwytam za druty.

Dziergam sobie i dziergam, aż skończy mi się drugi motek.

Już jestem blisko finiszu, więc emocje coraz większe,
zwłaszcza, że początkową koncepcję na bieżąco dostosowuję i ubogacam.

Wkładam buty i lecę truchtem do sklepu za rogiem.

Albo do tego po przeciwnej stronie ulicy.

Kupuję trzeci motek ideału.

Wracam do domu.
Kończę coś.
Blokuję, zdejmuję ze szpilek, zachwycam się i od razu podejmuję decyzję,
że to będzie następne 'podziergajmy wspólnie'.

Piszę entuzjastyczny post
i ogłaszam, jaka włóczka będzie potrzebna.

A następnego dnia
od rana
lub po południu po pracy

każda z Was

wkłada buty i idzie do sklepu za rogiem.

Albo do tego po drugiej stronie ulicy.

Staje przed regałami i wybiera najpiękniejsze ze wszystkich kolory.

Kupuje trzy motki ideału ...




Jakoś tak błogo mi się zrobiło,
czego i Wam wszystkim serdecznie życzę!!!


PS. zdjęcie nie jest zapowiedzią sierpnia, zapowiedź będzie za tydzień :)



21 komentarzy:

  1. HM mój sklep za rogiem stacjonarny ASPEN YARN właśnie zamkneli - został tylko internetowy a tak lubiłam tam dotknąć,pomacać i rzeczywiście kupowałam w mniejszej ilości tak żeby znowu iść pomacać. Ale przed zamknięciem zdążyłam nakupować więcej więć ogłaszam jestem przygotowana ! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaznałaś szczęścia!!!

      a teraz worki próżniowe do trzymania zapasów i powolutku możesz sobie dziergać motek za motkiem :)

      Usuń
  2. Ach pomarzyć można.... a rzeczywistość skrzeczy z każdej półki w pasmanterii "akryl, akryl"....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawe, czy Wyspiański podejrzewał, że cytat i do akrylu znajdzie zastosowanie? :)

      Usuń
  3. to ja też pomarzę, bo nawet w Bielsku nie ma porządnego sklepu z włóczkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdzie nie ma. oprócz bardzo dużych miast. niestety.

      Usuń
  4. Och jak bym chciała taki sklep za rogiem lub troszkę dalej. Brak takiego sklepu ( u mnie tylko akryl , no i troszkę bawełny ) wpędził mnie w naług kupowania internetowego ....tak muszę się przyznać jestem ...włóczkoholiczką :-) i dobrze mi z tym.
    Pozdrawiam Danuta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akryl, akryl, akryl, bawełna.

      a jak się trafi mieszanka z choć 20% wełny, to już 'górna półka' ....

      Usuń
  5. oczywiście miało być..nałóg :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja kupuję przez intetnet.Robię do momentu kiedy stwierdzam ze zabraknie mi jednego motka.Szukam w internecie i...mam.Zamawiam go ale jednoczesnie stwierdzam ze wysylka prawie w cenie tego motka wiec dobieram jeszcze dwa inne.Konczę poprzednią rzecz i zaczynam następną.W polowie okazuje się ze braknie włoczki bo wymysliłam inny model
    I znowu internet.I znowu dobietam włóczkę i historia się powtarza.A moźe wyłaczyć komputer na dluzej?Tylko kak dlugo wytrzymam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też tak dobieram, żeby zminimalizować wysyłkę ... potem wyrabiam, czasami na siłę ... potem dokupuje znowu, bo się okazuje, że potrzebuję czegoś innego niż mam ... i tak w koło Macieju :)

      Usuń
  7. Marzenia są piękne,ja do pasmanterii mam kilka kilometrów,kordonki mają,ale jak pytam o naturalne włóczki,to oczy w słup stawiają,że wydziwiam, bo zamawiają tylko najtańsze akryle,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie by było, u mnie pasmanteria kilkanaście kilometrów ode mnie a i to tylko akryle, także tylko internetowe zamówienia, więc i z ideałami i z idelnymi kolorami czasami ciężko. Ale radzę sobie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. we have here, in Hungary the same problem: in the local yarn shop only acrilic yarn is sold. but I know some awesome hungarian webshops :) you have bought beautiful skeins!

    OdpowiedzUsuń
  10. w Trójmiescie też ostatni sklep się zamknął ech...

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas, w Rzeszowie, też to samo - żaden wybór... I również pozostaje kupno przez Internet. Jak tak czytałam, to stanął mi przed oczami obraz sprzed trzech lat, kiedy to byłam w Stanach Zjednoczonych. Znalazłam sklep z wełną, niedaleko miejsca, w którym mieszkałam. Jej! Takiego czegoś sobie nie wyobrażałam! Był tam stolik, sofa, wieszak na ubrania, kuchnia z ekspresem do kawy, czajnikiem, filiżankami i muffinki były :) Spędziłam tam trzy godziny - siedziałam, oglądałam, chodziłam między regałami, rozmawiałam z paniami, które tam przychodziły - takie zakupy i spotkanie dziewiarek jednocześnie. Cudowny sklep! Nie wiem, czy u nas kiedykolwiek coś takiego powstanie... A w pasmanteriach - rzeczywiście jest tak, jak koleżanka powyżej pisze - panie robią wielkie oczy, że człowiek pyta o bawełnę czy coś z wełną (o wełnie nie wspomnę... Nie raz usłyszałam od pani sprzedającej, że to gryzie i nikt tego nie kupuje... Ech...).
    Pozdrawiam serdecznie,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  12. Marzenia ach marzenia realia wchodzę do pasmanteri włóczki na półkach i karteczki"Nie dotykać Towar podaje sprzedawca"

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja taka przywiozłam sobie jako prezent z wakacji z Bulgarii! Nie zebym nie miala w domu włoczki.. ale nie mialam takiej:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz.
Pozdrawiam serdecznie :)