wtorek, 10 października 2017

Pomarańczowa, czyli Nastrucja

Wydziergana w lecie zeszłego roku.
Obfotografowana również wtedy. Zaparłam się wtedy, że zdjęcia bez pomocy białej pani mają być :)
Troszeczkę ją sobie ponosiłam dla przyjemności, tak minimalnie.
Na jesieni poleciała do amerykańskiej koleżanki i zaliczyła całą zimę w Nowym Jorku.
Wiosną upomniała się o siebie samą, i zaczęłam pisać wzór.
Konkretnie to w maju było, siedziałam w komisji i działałam 'poza tematem' :)
Wczesnym latem - testy.
Wzór opublikowany w lipcu, i właśnie wtedy osiadłam na laurach, gdyż w mojej świadomości o Nasturcji na blogu już opowiadałam :)





Opowiadałam, było to ponad rok temu, dokładnie 13 września, i Nasturcja jeszcze wtedy nie nazywała się Nasturcja, tylko Pomarańczowa. I tam też umieściłam wszystkie najlepsze zdjęcia, dlatego BARDZO Was PROSZĘ - najpierw kliknijcie TUTAJ, obejrzyjcie Nasturcję w swojej najlepszej formie, a dopiero potem czytajcie dalej :)

Gdyż dzisiejsze zdjęcia, przynajmniej niektóre, będą 'inne' :)

Byłam przekonana, że post o wzorze napisałam.
Przewinęłam bloga do tyłu - i ku mojemu zdziwieniu - nie znalazłam.

Postanowiłam nadrobić niedopatrzenie,
ale 
sprawa wygląda tak, 
że Nasturcja już od roku na ziemi amerykańskiej,
a mnie zostały po niej wspomnienia i zdjęcia.

Zdjęcia oczywiście bardzo różne,
te najlepsze są w tamtym poście, do którego przeczytania Was tak gorąco zachęcałam we wstępie
(bo pierwsze wrażenie zawsze zostaje!!!),
dublować zdjęć przecież się nie będę i zostają mi ujęcia trochę mniej oficjalne.


PO PIERWSZE - Nasturcja nauczyła mnie, żeby koniecznie zwracać uwagę nie tylko na kolory, kontrast, odpowiednie tło i wyeksponowanie udziergu.
Ważne są także inne drobiazgi,
jak na przykład ... zobaczcie same:




Ja właściwie nie prasuję, mam niepełnosprawną rękę i prasowanie wybitnie jej szkodzi,
noszę podkoszulki 'z wody', i nie zdawałam sobie sprawy,
że niektóre nie do końca się do takiego traktowania nadają...


Sytuację z PO PIERWSZE czasami da się uratować.
Ale tylko czasami ...

Najpierw całość obrazu,
dodam, że w ramach dbałości o szczegóły przed robieniem zdjęć umyłam głowę,
żeby mi włoski elegancko od tyłu wyglądały.
Od tyłu rzeczywiście nieźle wyszło, od przodu ... jak widać :)




A teraz wersja uratowana,
czyli przycięta i ulepszona pod względem koloru - grzywki na pół twarzy nie ma, wygniecionego zaledwie fragmencik:




Jak widać poniżej - nauczka była potrzebna, a podkoszulek i portki zostały bezpowrotnie wyrzucone ;)






PO DRUGIE, te zdjęcia to jakoś tak czasami wyjdą za wcześnie, albo za późno,
nie wtedy, kiedy człowiek na tip top uśmiecha się do aparatu.

Ręce mu się zaplączą w dzianinie:




Nie zdąży się zamachnąć:




Albo wyprostować, i bardziej namiot przypomina, niż modelkę w eleganckim szalu:




I jeszcze w dodatku okazuje się, że choć portki elegantsze, to i tak na 4 literach wiszą ...



PO TRZECIE, głupota!
inna definicja problemu to zdanie 'a tak mnie trochę poniosło ...'

że zacytuję poetę:

'głupota, panie, głupota,
tak czasem człeka omota ...'

i ten cytat jest bardzo na miejscu, bo i głupota, i omota razem:





Na koniec więc, jako ostatnie zdjęcie, tak żeby Was z moją głupotą nie zostawiać -
Nasturcja w wersji idealnej :)




Dane techniczne:
7 motków alpaki Dropsa i sporo cierpliwości.
nie trzeba koniecznie robić Nasturcji w wersji XXL, wtedy odpowiednio mniej alpaki i mniej cierpliwości.
Wzór oczywiście i jak zawsze zakłada możliwość dostosowania rozmiaru.
Alpaka Dropsa jakoś tak od przyszłego tygodnia w promocji, o ile dobrze pamiętam o 25%.


Pozdrawiam słonecznie, wietrznie i zakupowo :)
mam dostać nagrodę z okazji święta branżowego, w piątek, i awansem wydałam już połowę :)))
czego i Wam z serca życzę :))))))




16 komentarzy:

  1. ale się uśmiałam, prawda cała prawda i tylko prawda...... ja robię około 20 zdjęć udziergu i jak dwa się nadają do publikacji to już jestem zadowolona ;) a te szczegóły to naprawdę ważna sprawa :) bardzo fajnie że o tym napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też robię mnóstwo zdjęć, dużo dużo więcej niż publikuję, i potem przycinam, rozjaśniam i kombinuję :) szczegóły są bardzo ważne, zwłaszcza jak jest to zdjęcie, które ma sprzedawać wzór :)

      jak mi miło, że myślimy tak samo!!!

      Usuń
  2. Aniu uwielbiam Twoje wzory ale też i Twoje pióro. Super się Ciebie czyta! A Nasturcja jest piękna w każdym ujęciu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! umiejętność czytania coraz bardziej zanika, tym bardziej cieszę się, że lubisz czytać to, co piszę :)

      Usuń
  3. Hahaha! Rewelacja! I ja mam za sobą takie "cudaki" zdjęciowe :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeee, przesada z tym prasowaniem, portkowaniem i fryzura. Dla mnie wszystkie zdjęcia są ok, takie naturalne. Prasowanie t-shertów to zbytek, ja nie prasuje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to zależy od celu zdjęcia! ja też nie prasuję,
      ale
      jeżeli zdjęcie ma promować wzór i zachęcać do jego zakupu,
      to wymięty podkoszulek przekazuje dodatkową informację typu:
      'wzór pewnie też jest tak samo niedbale zrobiony'

      Dlatego akurat te zdjęcia pokazałam na blogu jako przykład rozśmieszający, w dodatku opatrzony dość rozbudowanym komentarzem, ale na pewno nie będzie ich na ravelry ani nigdzie, gdzie celem jest sprzedaż wzoru.

      Usuń
  5. Wykonanie zdjęcia tak,żeby wyeksponować wyrób nie każdy potrafi.Znam ten ból, żeby nie wiem jak tłumaczyć,nie można się posłużyć rodziną. To wina fotografa, że skoncentrował się na Twojej pupie lub bluzce zamiast na szalu.Niektóre z tych zdjęć są bardzo fajne i masz szczęście,że Ci pół osiedla wraz z szalem nie sfotografowano.Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zrobienie dobrego zdjęcia jest bardzo trudne, i bardzo często żałuję, że nie istnieję w dwóch osobach - jako modelka i jako fotograf. Każda rola prawie niemożliwa do wytłumaczenia laikowi ...

      No i całe szczęście, że te zdjęcia da się przycinać!!!

      Usuń
  6. Rozbrajający tekst i żywcem z życia każdej blogującej dziewiarki wzięty:-) Chusta jest naprawdę piękna. Kolor nasturcji wyjątkowo eksponuje jej walory. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! pociesza mnie, że nie ja jedna z tymi zdjęciami walczę :)

      Usuń
  7. A ja nawet nie zauważyłam, że koszulka wymięta, póki nie przeczytałam tego w tekście :) Staram się nosić niezbyt mnące rzeczy, a jak coś i tak jest pomiętę to mi nie przeszkadza. Prasowanie uważam za niepotrzebną stratę czasu i zdarza mi się to średnio raz w roku ;) (jedyny wyjątek prasowania to przy nauce szycia)
    A szal, jak wszystkie Twoje udziergi, piękny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Właściwie, to nie wiem co w pierwszej kolejności podziwiać. To od dziewiarskiej strony. Szal jest nadzwyczaj piękny. Szczerze- nie znoszę ! pomarańczowego koloru. Ale oglądając szal, kolor , wzór i całe udzierganie- zmieniam zdanie. To bardzo twarzowy kolor, świetny wzór. Pięknie wykonany! Po drugie, ale tak samo pierwsze, tak samo na pudle:) to poznaję tu niebanalne pióro! Opis i doza humoru- czytałam z zaciekawieniem! Szczerość i odwaga- dziś są w cenie! Doceniam. Po trzecie, ale też po pierwsze, to zdjęcia. Znam to! Jak by nie ustawić, ułożyć, to zawsze jest coś nie tak. Oświetlenie, rozmazanie, jakieś zagięcie, paproszek, mnóstwo. To za wcześnie, to w trakcie. Ale tak czy owak- całość- BAJKA ! Że ja tu nie byłam wcześniej. Tyle piękna !
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po przeczytaniu zeszłorocznego postu już zaczęłam rozpracowywać ażur ze zdjęcia, ale dobrze że jest wzór ...Szybciej zacznę ją robić. Pozdrawiam. Beata.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz.
Pozdrawiam serdecznie :)