W ilości sztuk trzy :)
Dlaczego akurat trzy?
Ponieważ moja koleżanka ma trzy córki,
i każdej postanowiła zrobić prezent :)
A że do tego jest Amerykanką, rodowitą i stuprocentową,
więc jej zdaniem chusty powinny być takie same,
a jedyne ustępstwo na rzecz różnorodności, na które jej dusza pozwala - to kolory.
I bardzo mi się ta koncepcja spodobała!!!
Chusty wydziergałam z Debbie Bliss Blue Faced Leicester DK,
włóczka dość gruba, bo 108m w 50g,
ale to mają być prezenty na Boże Narodzenie,
więc ciepłe, dość grube i zimowe chusty akurat będą dobrze pasowały.
100% wełna, średnio mocno skręcona, miła i przyjemna, no i blokuje się genialnie!
Każdy kolor piękny,
i sama nie potrafię wybrać, który najpiękniejszy.
Obiektywnie najpiękniejszy to crimson, czyli karmazynowy,
ta czerwień tak prześwieca na żółto i pomarańczowo, piękna jest po prostu.
Ale to obiektywnie, bo to całkowicie nie mój kolor :)
Fuchsia, czyli fuksja,
przepiękny kolor, czasami przebija na niebiesko, ale już dużo mniej niż karmazyn.
Teal, czyli turkus,
z tego zestawu najbliższy mojej duszy, ale w porównaniu do poprzedniczek - boleśnie jednokolorowy.
Nie ma w nim żadnych odcieni ani odblasków,
i dlatego ostatni w kolejce.
Ale i tak wszystkie chusty piękne, a włóczka to jeszcze podkreśla :)
Wzór jest autorstwa Dee O'Keefe i można go nabyć na ravelry - tutaj, wersja tylko angielska, ale schematy tak pięknie rozpisane, że możliwe, że bez znajomości języka też się da :)
Jak widzicie, zdjęcia starałam się robić zgodnie z 'duchem amerykańskim',
wzorując się ichnimi weselami i druhnami w identycznych sukienkach - każda taka sama, choć każda inna.
Próbowałam identycznie te chusty układać, trochę się udało, trochę wyszło nieco inaczej,
ale myśl i koncepcja miały być amerykańskie :)
A że jeszcze ostatnio czytam pana Sienkiewicza 'Listy z podróży do Ameryki',
więc tym bardziej mnie zabawa wciągnęła ;)
Pozdrawiam ciepło i miło! dziś zaczęli grzać:)
co prawda zarzekają się, że to tylko próba, a nie sezon grzewczy, ale jakkolwiek by nie było - jakaż to przyjemna odmiana!!!
i na koniec jeszcze ostatnie ujęcie, Thurmont na rurze :))))
Wszystkie piękne, ale będę wierna niebieskościom ;-)
OdpowiedzUsuńPrawda, zawsze jak jest wybór, to jednak niebieski :)
UsuńBardzo fajny ten łańcuszkowy warkoczyk, kolory wszystkie piękne :)Zaciekawiła mnie ta włoczka, czy nadawała by się na tunikę?
OdpowiedzUsuńDziękuję! tak właśnie myślę, ona jest dość gruba, a ja miałam możliwość dość energicznie te chusty zblokować, i zupełnie mi nie przeszkadzało, czy przy tym wyjdą ciut większe, czy ciut mniejsze. Naciągałam, aż się ładnie ażur ułożył.
UsuńBo bez blokowania to za fajnie nie wyglądało.
A tunika jednak powinna mieć określony rozmiar, nie wiem czy mi osobiście udałoby się w niego utrafić tak, żeby jednocześnie i włóczka fajnie wyglądała.
Więc z tego względu nie wiem.
Z pozostałych jak najbardziej tak, piękne kolory, milutka w dotyku, porządnie ciepła.
No jeszcze na minus, że dużo jej wyjdzie, a cena do najniższych nie należy. Każdy Thurmont to prawie 7 motków, a baaardzo duże nie są ;)
Piekne sa i tez turkusowa najblizsza moim upodobaniom:) Pozdrawiam z Ameryki, zeby tak juz byc w temacie amerykanskim;)
OdpowiedzUsuń:) ciekawy dla mnie ten temat amerykański, zresztą każda narodowość mnie interesuje, bardzo lubię takie porównania i wnikania w temacie 'jacy oni są' :)
UsuńWszystkie trzy chusty przepiekne.Od dawna podgladam Twojego bloga ,ale teraz nadarzyla sie okazja aby sie ujawnic.Po przeczytaniu Twojego posta mialam ochote cos napisac ,a ten komentarz utwierdzil mnie w tym przekonaniu.Nie wiem gdzie mieszka Twoja kolezanka,ale ja mieszkam w Nowym Yorku gdzie jak wiadomo jest najwiecej emigrantow z calego swiata.Co ciekawe ludzie uwazani przezemnie jako amerykanie maja inne zdanie na ten temat i nazywaja siebie mieszancami lub kundlami jak kto woli. Rodowitymi amerykanami sa indianie,ktorych nie mozna tak nazywac ; nazywa sie ich native americans.Swieto Dziekczynienia przypomina zreszta o tym co roku wszystkim amerykanom.Na koniec mala anegdota.Nauczycielka angielskiego ,z pochodzenia czecho -wloszka opowiadala mi jak jej wnuk wypelniajac podanie na studia w rubryce narodowosc zaznaczyl native american .Na uniwersytecie zrobilo sie ogromne poruszenie ,ze studiuje u nich indianin.Jakiez bylo ich rozczarowanie ,ze to jednak nieprawda.Wracajac do amerykanskiej powtarzalnosci napisze ,ze moja corka zostala zaproszona do przyjaciolki na 16 urodziny ,tzw.sweet sixteen obchodzone tutaj bardzo hucznie.Pisze o tym dlatego ,ze wszystkie kolezanki maja wystapic w jednakowych sukienkach.Bylam temu bardzo przeciwna bo ani kolor ani fason nie jest odpowiedni dla mojej corki.Ale coz zrobic suknia juz wisi w szafie od kilku miesiecy i czeka na ten wieki dzien.Przepraszam za ten przydlugi komentarz i pozdrawiam serdecznie z zachmurzonego dzisiaj NY.
UsuńJak fajnie, że się odezwałaś :) Super ciekawe to co piszesz, bo z jednej strony zawsze postrzegałam Amerykę jako kraj wolności i indywidualizmu, a z drugiej oni sami ten indywidualizm ograniczają :) tak jakby nie cenią, bo nie musieli o nic walczyć?
UsuńWszystkie bardzo ładne, ale osobiście capnęłabym turkusową. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńwygląda na to, że turkus górą!!!
Usuńpozdrawiam wzajemnie :)
Piękne wszystkie! Choć mnie chyba najbardziej urzekła czerwona (ale to chyba wynik tego, że do pracy takich ładnych kolorów nie mogę...). Pozdrawiam serdecznie!K.
OdpowiedzUsuńBo ona jest przepiękna, ale tak do patrzenia przepiękna ;)
Usuńpozdrawiam wzajemnie :)
Wszystkie prześliczne:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, Basia! wzajemnie pozdrawiam :)))
UsuńWowww!!!Przepiękne:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, Jadwiga!
Usuńile wyszło Ci na tę chustę? Chyba smaku nabrałam...
OdpowiedzUsuńniecałe 300g, prawie 6 motków. I blokowałam dość energicznie :)
UsuńCudowne wszystkie trzy,dla mnie de best jest karmazynowa.
OdpowiedzUsuńdziękuję, dla mnie teoretycznie też, piękna ta wełna! a praktycznie, to żadna moja nie będzie ;)
UsuńPiękne! Chociaż mi się najbardziej podoba niebieska :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńA ja ostatnio zapalałam miłością ogromną do fuksji :) Wszystkie chusty piękne! Dagmaro jak zwykle zresztą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ula! ja do fuksji pałam miłością przemijająco - powracającą. Parę dni i potem muszę odpocząć parę miesięcy. Ale zawsze uczucie wraca :)
UsuńFuksja jest moim ulubionym kolorem, ale sam wzór jest bardzo fajny, taka odmiana po wszechobecnych listkach, które zresztą też lubię, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA ja mam kolejne listki na drutach :) i planuję rozpisać wzór :)
UsuńŚwietne chusty:) Fajnie tak razem wyglądają, tak do wyboru, do koloru;) Mnie urzekła fuksja, mimo iż nie noszę takich kolorów, w tym przypadku bardzo wpadła mi w oko. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! fuksja rzeczywiście piękna i wpada w oko, choć ja też nie nosiłabym takiej chusty,
Usuńno może raz włożyłabym z rozpędu, ale potem parę miesięcy przerwy :)
pozdrawiam wzajemnie :)
Mi najbardziej podoba się karmazynowy Thurmont :) chociaż wszystkie kolory są na prawdę ładne. Jak się robi ten ażurowy warkoczyk ? Nie mogę znaleźć do niego opisu.. :/
OdpowiedzUsuńWszystkie są cudowne, a razem wyglądają fantastycznie. Chyba nie potrafiłabym wybrać. Gratuluje kolejnych, wspaniałych projektów i bardzo ciepło pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuń