wtorek, 10 stycznia 2017

O kłopotach z łatwą chustą

Wspólne dzierganie na FB rozwija się i kwitnie, a ja w tak zwanym międzyczasie - dziergam.
Chusta bladoniebieska, opisywana jako łatwa i prosta.
Niestety nie do końca taka się okazała :)


O czym opowiem poniżej - czytajcie dalej!

Włóczkę miałam przecudnej urody i bardzo przyjemnej jakości, Debbie Bliss Blue Faced Leicester DK, a że już z niej robiłam Thurmonty - wiedziałam z góry, że będzie miło.


I miło było.
Przez pierwsze parę rzędów :(

Opis zachwala, że to chusta bardzo prosta.
Bo się robi same oczka prawe.
I to jest rzeczywiście proste - robić prawe oczka.

Ale
dodaje się te oczka bez plisy brzegowej, po obu stronach robótki, w identyczny sposób!!!
i już zaraz natychmiast pogubiłam się totalnie w temacie, która strona prawa, a która lewa, bo obie wyglądają identycznie!!!
zaznaczyłam prawą przy pomocy niebieskiej nitki,
trochę pomogło.
podkreślam.
trochę!!!


w dodatku,
niektóre oczka dodaje się tylko co 4 rzędy
i to okazało się kolosalnym problemem dla mojej rozkojarzonej koncentracji.

niby pamiętałam, że robię właśnie trzeci rząd, ale zaraz potem mi się przestawiało, że może jednak już czwarty? 
albo dopiero drugi?
nie bardzo dawało się poznać na pierwszy rzut oka,
myliłam się co chwila


i prułam :(
prułam, prułam, prułam ...

bo nagle okazywało się, że już jestem w piątym rzędzie, a tu w czwartym oczka nie dodane ...

prawdziwa ulga, gdy się ta część francuska skończyła wreszcie
i te łatwe i przyjemne oczka prawe razem z nią!!!


z radością w sercu i na obliczu przystąpiłam do ażuru, i poszło błyskawicznie.
idealnie pięknie, szybko i bez pomyłek :)))


Pikotki też były miłe i dały się zrobić bezproblemowo :)


A najfajniejsze było na końcu.
Pochowałam nitki, namoczyłam, zaopatrzyłam się w dużą ilość szpilek - wszak pikotki.
I jak to zawsze przy chustach bywało, uzbroiłam w cierpliwość.
Bo to naciągnie, układanie, dopasowywanie i przestawianie szpilek 
niestety wymaga sporej ilości wewnętrznego spokoju i opanowania.
A czasami to trwa, i trwa, i trwa bez końca, bo ciągle się wydaje, że mogłoby być lepiej.


A tym razem - po raz pierwszy w życiu - chusta po rozłożeniu od razu przyjęła właściwy kształt,
wystarczyło minimalnie ją ponaciągać i wygładzić.
Przypiąć pikotki.
I już.
tak zupełnie prawie bezwysiłkowo się to odbyło!!!

i w zamian wybaczyłam jej te wszystkie prucia przy francuzie :)))



Chusta nazywa się Beckley, ale nie poleciłabym jej jako 'perfect first lace shawl', mnie przysporzyła sporo prucia i zgrzytania zębami.
Choć to może być spowodowane po prostu brakiem 'chemii' między mną i ściegiem francuskim ...

Zapraszam na wspólne dzierganie!!! idzie nam tam coraz lepiej, pierwsze chusty już gotowe, ostatnie jeszcze nie zaczęte :) każdy jest mile widziany, atmosfera przyjacielska, a wszystkie problemy wspólnymi siłamy rozwiązujemy w mig :)))

Pozdrawiam zimowo :)




16 komentarzy:

  1. Piekna:) Moj kolorek:) Ja to juz kiedys tez tak sie nauczylam , ze to co wydaje sie proste moze przysporzyc klopotow, teraz kazdy rzad zapisuje na karteczce, ktora zawsze mam przy sobie, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, też bardzo lubię ten odcień niebieskich szarości :)
      ja nie zapisuję, za leniwa jestem, i potem przez to mam problemy i prucie...

      Usuń
  2. Ja myślę,że monotonia dekoncentruje, nie raz się o tym przekonałam,w końcu chusta wyszła Ci wspaniale, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! zgadzam się, to miało być takie proste dzierganie przy telewizji, bez myślenia, czyste przekładanie oczek z druta na drut :) nie wyszło zupełnie, heh :)

      Usuń
  3. Ale koniec pracy jest bardzo zachwycający ,śliczna chusta Dagmaro.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie wyszła i ma bardzo uniwersalny kolor, taki jak lubię.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!! akurat na te zimna teraz się przydaje :)

      Usuń
  5. Super wyszła, a że prucie ....hm to tak ja przy wspólnym dzierganiu ! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, każdy kiedyś pruć musi! to nawet wskazane, żeby nie popaść w przekonanie o własnej nieomylności :)

      Usuń
  6. Bardzo ładna chusta. Baaardzo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczna chusta, ale rzeczywiście dzierganie z przebojami! Ja Albanettę dziergam w przerwach między innymi zaległościami, ale przybywa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! no tak jakoś szło opornie, dla przytarcia ego bardzo to było korzystne :)

      Usuń
  8. Chusta jest przepiękna!!! Ja na razie walczę z wewnętrznym oporem przed tak trudnym projektem, bo przy robieniu na drutach w trans jakiś wpadam i co chwile wzór gubię, a to oznacza prucie, że hej! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mam czasem problem z policzeniem do 4 - ha ha ha - (rzędów) i dobraniem oczek we właściwym momencie. Chusta wygląda na ciepłą i miłą :0
    pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  10. I wzór i kolor bardzo mi się podoba.
    Czytając opis wiem, że nie podjęłabym się takiej pracy. Moja Mehmendira jeszcze nie skończona :(
    Opiekuję się wnusią, bo jak pisałam Ola ma palec prawej ręki w gipsie, więc trudno przy małej wziąć druty do rąk. Pozdrawiam M

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz.
Pozdrawiam serdecznie :)