wtorek, 7 czerwca 2016

Eksperyment się udał

Jakiś czas temu na FBooku narzekałam, że nic mi nie idzie.
Bo i rzeczywiście nie szło. Jakiś taki zanik weny twórczej i 'poczucia mocy' mnie dopadł.
A FB doskonale się nadaje do takich reportaży z placu boju,
bo i krótko, i konkretnie, i wizualnie,
a przede wszystkim jest grono znajomych, którzy od razu pocieszą i pogłaskają po zbolałym serduchu,
i to serducho zaraz jakby mniej zbolałe.

W ramach walki z dołkiem dziewiarskim porwałam się na coś, czego właściwie prawie nigdy nie dziergam. Wygląda tak:


Co jest takiego w tej chuście, co do mnie nie pasuje?

Kto już wie?
Prawidłowa odpowiedź - włóczka!
Zdecydowanie wolę kolory jednolite, a jeżeli już ma ich być więcej (co się rzadko zdarza), to nadal jednolite wybrane i przemieszane przeze mnie.
Ale że nic mi nie szło, a potrzebę dziergania czułam przeogromną, to pokusiłam się na jedyną włóczkę wielokolorową, jaką w ogóle miałam.
I cały urok chusty miał wyniknąć właśnie z tej włóczki, a nie z mojego pomysłu.
Czyli eksperyment :)


Zrobiłam parę rządków, taki malutki początek, żeby było łatwiej,
i rozpoczęłam kolejne dzierganie publiczne!
Bo małe robótki są do tego najpraktyczniejsze, poręczne i łatwo się chowa do torebki.
Na pierwszy ogień poszedł NFZ. Nauczona majowymi doświadczeniami z tą instytucją ...
(i właśnie widzę, że i o nich była mowa tylko na FB - kto ciekawy, niech zajrzy tutaj).
Więc nauczona majowymi doświadczeniami - wzięłam ze sobą zajęcie relaksujące i pozytywnie usposabiające do ludzi. Gdyż 'zawsze należy zabierać broń ze sobą'!!! (cytat Ewa Łuszczyńska)
Ludzi tłum, ja jedna w miarę nie nerwowa, dziergam sobie z przyjemnością. Po jakiejś pół godzinie
i przesunięciu się kolejki o raptem jednego petenta stwierdziłam, że powinnam uwieczniać postępy,
i nawet tło znalazłam przyjemne, bo NFZ u nas na 7 piętrze :)


Wzoru do tej chusty właściwie nie miałam żadnego. Jedyne, co byłam w stanie wymyślić, to oba brzegi, czyli jak dodawać i jak zamykać na nich oczka. Cała reszta była całkowicie zależna od natchnienia chwili.
Raz francuz, raz ryż, to znowu jakiś bazowy ażur, a potem dla odmiany cokolwiek na bazie prawych i lewych, bo i tak zupełnie tych moich wysiłków nie widać - kolory przebijają wszystko.
No i takie publiczne dzierganie też nie do końca sprzyja myśleniu, bo albo wszyscy wokół gadają (poczekalnia) albo człowiek gada sam (kawiarnia) i koncentracja nie ta :)

Gdy chusta zaczęła przypominać długaśny ogon jaszczurki - przestałam nosić ją ze sobą i dziergałam publicznie na balkonie. Przy okazji broniąc z panem Kmicicem Częstochowy :)
(choć zaczęłam od Bogusława w Taurogach - to informacja dla wnikliwych, którzy dokładniej przyjrzą się zdjęciu).


Zblokowałam i zdziwiłam się sama sobą, bo nawet z francuza wyszedł mi lekki ażur!!!
W genach je mam, te ażury, czy co?


No i zaczęłam kombinować, jak toto da się nosić. Najpierw na modelce, bo łatwiej i lepszy ogląd.



 

Spodobało mi się, zwłaszcza ta ostatnia wersja, na dogrzanie stawów barkowych :)

Więc zaczęłam zamotywać na sobie, i jeszcze bardziej mi się spodobało!
Jako idea, bo kolor zupełnie nie mój, i tej konkretnej chusty nosić na pewno nie będę.
Ktoś ją chciałby może???


Ale żeby nie było, dla siebie też taką zrobię. Już nawet zaczęłam się rozglądać za odpowiednimi kolorami :) i myśleć z przyjemnością o kolejnym zupełnie bezmyślnym dzierganiu!

I teraz powiedzcie - jak to jest u Was? 
Wolicie takie dzierganie 'bezwyzwaniowe' gdzie włóczka sama załatwia sprawę i pozostaje czysta przyjemność patrzeć, jak te kolory się układają, 
czy takie, które wymaga od Was uwagi, koncentracji i kreatywności, i sprawy zależą od Was?

Pozdrawiam czerwcowo!!!

29 komentarzy:

  1. Bardzo fajna ta chusta, choc kolory tez nie sa moje:)

    Mam malenkie doswiadczenie dotad, ale juz widze pewne zaleznosci... No wiec popelnilam juz kilkanascie udziergow - czapek i szali, oraz kominow;) I zauwazam, ze czasem frajde sprawia mi dzierganie bezmyslne, jakiejs proscizny i po prostu kolejna, dosc fajnie, ale prosto zrobiona wlasnorecznie rzecz. Ale jednak bardziej satysfakcjonuje mnie trudniejsza robotka - nowy scieg, nowy fason (ostatnio nameczylam sie nad zwezanym do gory kominem - prulam go 3x i zaczynalam od poczatku, wsciekla;). I to nic, ze znacznie dluzej trwa, ze sie wkurzam sama na siebie i oporna materie, moje slabe wciaz umiejetnosci przewidywania tego, co wyjdzie z moich poczynan, ale jak juz wyjdzie (a wczesniej napruje sie solidnie) to jestem taka zadowolona jak nie wiem co!

    Wiec obie opcje u mnie sa wazne, zamiennie. Czasem odpoczywam przy prosciznie i ciesze sie samym miganiem drutow w dloniach, zeby pozniej znowu sie "narobic", nauczyc czegos nowego i miec cos, co mi sie podoba, idealnie lezy i swietnie wyglada:) No i grzeje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze to ujęłaś - nieważne, że idzie powoli i się na siebie samą irytuję, bo efekt końcowy jest najważniejszy! no i ta satysfakcja!!!

      a miganie drutów w dłoniach też czasami potrzebne, dla odpoczynku :)

      Usuń
  2. Ładniutki ten szaliczek,kolory odważne i energetyczne świetnie ożywią każde smutne okrycie. Ja zauważyłam,że czasami potrzeba posiadanie czegoś pasującego do reszty odzienia jest najlepszym dopingiem do dziergania, a czasami ciekawy wzór jest jedyną inspiracją. Wtedy bez względu na stopień trudności robota sprawia mi dużą przyjemność. Jak zdarzy mi się dołek robótkowy,to odpuszczam i czekam na przypływ chęci.Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, te kolory fajne, ale ciągle mam wrażenie, że ta uroda to nie przeze mnie stworzona, i tak dziwnie mi z tym. Bo to przecież głównie efekt włóczki, a nie mojego pomysłu ...

      Usuń
  3. Kolejny, ciekawy wzór, który powstał w Twojej głowie Daga. Ja bym sie jej nie pozbywała, bo jest piękna. Kiedy zapragniesz odrobinu radości, takie kolory z pewnością sprawią, ze życie nabierze barw. Pozdrawiam gorąco:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! problem w tym, że ja w tym 'czymś' nijak nie mogę się dopatrzyć wzoru, same kolory widzę!!!

      Usuń
  4. w takim razie ja zawsze chodzę uzbrojona :) moja córka wsiadając ostatnio do auta i widząc na tylnym siedzeniu koszyczek z robótką stwierdziła, - że jej to "wcale nie dziwi" ;) a chusteczka bardzo poręczna o energetyczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się staram chodzić 'z bronią', jednak nie wszędzie, raczej przewiduję, czy się może przydać ;)
      no i z tego powodu ciągle coś zaczynam, bo nie lubię nosić ze sobą dużych rzeczy, ani tych, które akurat wymagają jakiegoś przejścia czy zmiany - nie umiem takich rzeczy robić bez koncentracji ...

      Usuń
  5. piękna, zjawiskowa, cudeńko. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Ja chyba bez wzoru nie potrafiłabym stworzyć tak pięknej chusty czy też szala. Jednak nabrałam ochoty by coś podobnego wydziergać, muszę tylko pomyśleć jak to zrobić?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy, że sobie ustalisz, gdzie i jak dodajesz i zamykasz oczka, a reszta to już może być czysta improwizacja!

      Mam w planie stworzyć z tej chusty taki wzór 'dla naszych', gdzie nie będzie za dużo tłumaczenia, tylko zaufanie dla intuicji dziewiarek :)

      Usuń
  7. Bardzo mi się podoba jest przepiękna w swojej prostocie. W moim kartonie leżą dwa motki bardzo pstrokatej wełenki, która czeka na realizację "czegoś w tym stylu" bo jak bogactwo kolorów to w mojej ocenie forma musi być prosta. Dodatkowo osobiście bardzo lubię ten kształt chusty.
    Jeśli chodzi o to co lubię dziergać to jest z tym rożnie, staram się mieć kilka robótek jednocześnie zaczętych, jedną prostą do zabrania wszędzie i drugą trudniejszą z którą bardzo lubię być w domu "sam na sam" a kiedy warunki nie sprzyjają może być coś pośredniego bo moi domownicy już potrafią wyczytać z miny "cicho teraz mama liczy" i wiedzą, że czasem trzeba powtórzyć pytanie, czasem ich to denerwuje, no ale cóż- czas był przywyknąć ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to - jak bogactwo kolorów, to prostota formy! dwa w jednym w tym wypadku to za dużo!

      też mam zawsze kilka robótek zaczętych, na różne okazje :)

      Usuń
  8. Piękna chusta Dagmaro! Jeśli nie Twoje kolory, to koniecznie zrób sobie taką w swoich kolorach :) A jak dodawałam i odejmowałaś oczka - mogłabyś napisać w odpowiedzi lub na maila mi wysłać? Ja osobiście lubię zarówno kolory jednolite, jak i te mieszane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zrobię drugą na pewno, bo pasuje mi w niej wszystko oprócz kolorów właśnie!

      a co do tych oczek - planuję napisać krótki wzór, taki czysto intuicyjny, więc poczekaj chwilę i będzie na blogu :)

      Usuń
  9. moje kolorki,lubię takie mieszańce,oprócz prościzn to ja więcej nie umiem ale cieszę się że chociaż tyle umiem w kwestii drutów,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to możesz sobie prościutkimi ściegami zagospodarować wszystkie kolorowe włóczki i mieć z tego ogromną przyjemność!

      Usuń
  10. Świetnie wyszła :) Ale mnie bynajmniej przyzwyczaiłaś do chust jednolitych i chyba tego mi w niej brak :) Sama sie dziwię swojej opinii ponieważ melanże strasznie mnie ciągną i zazwyczaj takie właśnie wełenki wybieram... Ale to być może dlatego że na gładkiej pięknie widać wzór. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evi, jestem zachwycona Twoimi słowami!!!
      jak to pięknie usłyszeć, że się kogoś przyzwyczaiło do swojego stylu!!!
      Bardzo Ci dziękuję!!!

      Usuń
    2. To prawda :) Ja jestem absolutną fanką Twoich chust :)

      Usuń
  11. Ciekawy eksperyment, bardzo ożywcze kolorki :) w sam raz do ponurej zimowej kurtki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi właśnie wygląda, że to może być bardzo fajna rzecz na zimę!
      tę chustę pewnie sprzedam albo podaruję,
      ale na pewno zrobię następną w innych kolorach dla siebie!!!

      Usuń
  12. Ladny ten "rak" na bezrybiu . Ale sadze ze Ty nalezysz do grupy "aktywnie" tworzacych i teraz odziergasz cos bardziej innowacyjnego.goraco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rela, jak Ty mnie dobrze znasz!
      oczywiście, że już robię coś innego, i to totalnie innego!!!

      Usuń
  13. Bardzo lubię ten rodzaj zamotków :-) A Twój jest idealny :-)
    Piękne kolory.
    Lubię dziergać monotonnie, bo wtedy praca idzie mi na pewno dużo szybciej. A jest tak dlatego, że chcę mieć to już w końcu za sobą ;-) A już najszybciej dziergam rękawy... koniecznie obydwa na raz i szybko :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rękawy mi też zawsze szybko idą! zawsze mi dodaje powera fakt, że to już prawie koniec, no i ciekawość, jak wyszło :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz.
Pozdrawiam serdecznie :)